-Aaaaaaaaaaa!!!- krzyknęła i upuściła wodę na podłogę. W jej łóżku leżał nieznany mężczyzna, który w tej chwili przecierał oczy i spoglądnął na nią.
-Cześć mała, jak tam?- spytał i łobuzersko się uśmiechnął. Roksana wytrzeszczyła oczy, a szczęka jej opadła. ,,Co ja wczoraj robiłam" pomyślała.
-Jak tam? Najprawdopodobniej z tobą spałam, nic nie pamiętam, jestem przerażona, a ty się mnie pytasz jak tam?- zaczęła krzyczeć i wymachiwać rękami w tylko jej znanym kierunku.
-Ouhh, nic nie pamiętasz? Mogę ci powiedzieć, że było niesamowicie. Te twoje kocie ruchy, może trochę chwiejne, ale cóż poradzić. Wypiłaś wczoraj dość dużo. Do tego te hipnotyzujące spojrzenie, mrrrauu, brałbym cię jeszcze raz.- mówił nieznajomy niskim głosem, strasznie seksownym głosem. Do tego na koniec puścił jej oczko. A Roksana? Roksanie z każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słowem szczęka opadała coraz niżej. W końcu, po chyba minucie ciszy, przerwał ją ów mężczyzna i zaczął się śmiać. Dziewczyna kompletnie nie wiedziała, co się dzieje.
-To ukryta kamera, tak?- powiedziała i zaczęła się rozglądać ze zdenerwowaniem. Mężczyzna zaczął jeszcze bardziej się rechotać, co tylko wkurzyło Roksanę.- Dobra, gadaj o co tu chodzi, bo jak nie to będzie z tobą źle.- zagroziła, a ten jak na zawołanie przestał się śmiać.
-A co? Przywiążesz mnie do łóżka i będziesz spełniać swoje najskrytsze zachcianki?- spytał i poruszył brwiami, a Roksana zrobiła się chyba czerwona ze złości. Jak on śmiał mówić takie rzeczy w jej pokoju? Wzięła poduszkę i zaczęła nią bić nieznajomego, który szybko wyskoczył z łóżka i zaczął się chować przed jej atakiem śmiejąc się głośno.
-Psychopato, pedofilu, gwałcicielu ty. Jak śmiesz w ogóle mówić takie rzeczy.- każde jej słowo było poprzedzone uderzeniem chłopaka.
-Dobra, dobra, dobra, ja tylko żartowałem.- przyznał się i dalej nie mógł przestać się śmiać. Roksana zakończyła swój wybuch spoglądając podejrzliwie i zarazem zdezorientowanie na nieznajomego.
-Co masz na myśli mówiąc, że tylko żartowałeś?- spytała.
-To mam na myśli, co powiedziałem. Tylko żartowałem. Od samego początku. Chciałem zobaczyć twoją reakcję, ale nie przypuszczałem, że jesteś aż tak agresywna.
-Ty psychopato.- przerwała, aby go uderzyć.- Jak mam ci niby wierzyć? Może to jest twój kolejny żart, co?- wrzała ze złości. Do tego kac i ból głowy nie chciały odpuścić.
-Jejku, może powiem ci, co się wczoraj stało, to mi uwierzysz?- przemyślała chwilę jego propozycję, po czym się zgodziła.- No więc na początek jestem Rob.- przedstawił się i podał Roksanie rękę. Po chwili, kiedy nie uścisnęła jego dłoni zabrał ją i kontynuował.- No więc, byłem w klubie ze znajomymi. Bawiłem się zajebiście, zresztą jak zawsze. Wtedy zobaczyłem ciebie. Pomyślałem, że fajnie by było zatańczyć z taką laską. Kumple by zazdrościli. No więc podszedłem spytałem i się zgodziłaś. Przetańczyliśmy może ze trzy piosenki i podziękowałem ci za taniec, ale dopiero wtedy zobaczyłem, że byłaś pijana w trzy dupy. Nie chciałaś, żebym cię zostawił, bo jestem twoim rycerzem na białym koniu(?), czy jakoś tak.- Roksana spojrzała na niego z miną ,,serio? serio?"- No tak. Nie wierzysz? Moi kumple to potwierdzą. Mieli niezły ubaw z tego. Wspominałaś coś o jakiejś ucieczce i że mieszkasz w tym motelu, więc odprowadziłem cię, bo było całkiem blisko. Położyłem cię na łóżku i już chciałem wyjść, kiedy mnie zawołałaś i powiedziałaś, żebym został. Nie widziało mi się spać na podłodze, więc odmówiłem. Wtedy ty poklepałaś miejsce obok siebie mówiąc, że się zmieścimy. No i wtedy przyjąłem twoją propozycję i usnęliśmy.- Roksana wsłuchiwała się w całą historyjkę, którą opowiedział jej Rob. Ciężko było jej w to uwierzyć.
-Nie wierze ci.- powiedziała i skrzyżowała ręce na piersi.
-A, no i zapomniałem wspomnieć. Jestem gejem. I do niczego między nami nie doszło- dziewczyna otworzyła szeroko oczy składając w głowie wszystko do kupy. Może i spała z nim w jednym łóżku, ale on woli kolesi. Jedno nie dawało jej spokoju.
-To dlaczego chciałeś ze mną tańczyć, a nie z jakimś facetem?
-Odpowiedź jest prosta. Chciałem pokazać kumplom, że mimo, że jestem gejem, panny nadal na mnie lecą.- powiedział z pewnością w głosie, na co Roksana zaczęła się śmiać.
-No dobra, powiedzmy, ż ci wierze. Ale dlaczego zostałeś?
-Zrobiło mi się ciebie szkoda, że taka uchlana będziesz sama. Więc zostałem. A, no i te twoje oczy, mega przekonujące.
-Hah, się wie.- odpowiedziała i strzepnęła niewidzialny pył z jej ramienia.
-Tak w ogóle, to wyglądasz strasznie. Nie to, żeby coś, ale... strasznie.
-No dzięki. Każda dziewczyna chce usłyszeć taki ,,komplement" z ust chłopaka.- powiedziała, a Rob zaczął się śmiać. Roksana przeprosiła go, ale tak jak mówił, wyglądała okropnie i czuła się okropnie, więc poszła wziąć prysznic. Zabrała ze sobą ciuchy na przebranie i jej nie było. Myślała, że jak wyjdzie, to Roba nie będzie, że znudzi mu się czekanie na nią, lecz nie. On nadal tam siedział, a na pytanie ,,czemu jeszcze nie poszedł" odpowiedział, że i tak nic dzisiaj nie ma do roboty i zapewne będzie się nudził, więc został. Przegadali razem całe popołudnie i na wieczór poszli na pizze. Roksana bardzo polubiła Roberta. Tak brzmiało jego pełne imię. Żegnając się, wymienili się numerami. Oboje mieli nadzieję na następne spotkanie. Nie jako para oczywiście, jako przyjaciele. Dziewczyna polubiła w nim tą pewność siebie z jaką mówił o sobie, sarkastyczność w pewnych sprawach przez co oboje się śmiali i tą jego kobiecą(?) stronę. Mimo, że był facetem, to jego cóż, gejowatość, sprawiła, że miał coś z kobiety. Czuła się z nim jakby by z najlepszą przyjaciółką, a nie z prawie obcym jej chłopakiem. Oboje świetnie się dogadywali. Chociaż żadne z nich nie zdradziło swoich tajemnic życiowych, to czuli, że znają się od dawna. Ich wspólne wygłupy sprawiły, że Roksana kompletnie zapomniała o jej problemach. W głowie miała tylko, co zrobić głupszego od tego, co zrobił Rob. Może i mieli po dziewiętnaście lat, ale każde z nich jakiś ułamek dziecinności nadal miało w sobie.
Następnego dnia, w niedzielę, Roksana dostała telefon od Roberta z pytaniem, czy nie zechciałaby pójść z nim i jego znajomymi na kręgle. Miała na dzisiaj inne plany i chociaż nie były aż tak ekscytujące jak kręgle, to nie zmieniła zdania. Chciała dzisiaj poznać choć trochę miasto. Wiedzieć, gdzie chodzić, jaką linią metra do pracy jeździć, wejść na Statuę Wolności i jak będzie jeszcze miała czas, to polatać trochę po sklepach.
Niedziela minęła jej w zastraszająco szybkim tempie i nawet nie zauważyła, a był już ranek kolejnego dnia. Pracę zaczynała o dziewiątej, ale powinna być na miejscu pół godziny wcześniej, aby przygotować lokal przed przyjściem gości. Budzik zadzwonił równo o godzinie szóstej trzydzieści. Rannym ptaszkiem nie była, więc zwleczenie się z łóżka trochę jej zajęło. Wzięła rozbudzający prysznic, ubrała się, zrobiła lekki makijaż i wyszła z motelu. Chciała kupić sobie jeszcze kawę w Starbucksie za rogiem. Potem poszła już do metra, które zawiozło ją niedaleko jej pracy.
~~~***~~~